piątek, 2 października 2020

Rozdział 4

 Po śniadaniu wszyscy udaliśmy się do salonu. Plan zakładał dłuższe lub krótsze zapoznanie Chantal z chłopakami, a następnie wybycie w odosobnione miejsce, bym mógł jak najdłużej nacieszyć się jej obecnością. Nie przemyślałem tylko, że ta dziewczyna nie stosuje się do żadnych planów. Właściwie to nie byłem pewien czy takie słowo w ogóle figuruje w jej słowniku. Coś mi jednak podpowiadało, że raczej nie.

W każdym razie zaczęło się całkiem nieźle. Chantal przysiadła na wielkim fotelu z miną wielkiego rozrabiaki, wielkimi oczami koloru gradowego nieba szukając, co teraz może spsocić. 

-Więc, co sprowadza cię do Londynu, Chantal? - Liam usiadł naprzeciw niej, szczerze zaciekawiony i zupełnie nieświadomy, że dziewczyna nie usiedzi spokojnie przez całą rozmowę.

-Przygoda! - odpowiedziała, unosząc ręce wysoko w górę. - Zawsze fascynował mnie Londyn, ponure miasto tętniące życiem. To trochę sprzeczne, nie sądzisz?

-Paryż jako stolica miłości wydaje się mimo to ciekawszy - Harry lowelas nie ustawał w swoich zalotach. Chyba będę musiał mu później solidnie wyjaśnić, że nie każda ładna dziewczyna jest w obrębie jego możliwości. A już zwłaszcza taka, która pojawiła się ze mną. 

-Miłość jest oklepana - Chantal wstała i z wolna zaczęła zwiedzać całe pomieszczenie. - Miłość to coś co ludzie sobie wymyślili, żeby nadać swojemu życiu odrobinę sensu. Te amorki i serduszka i obrazki z pierścionkami zaręczynowymi pod wieżą Eiffla...tak, Paryż jest równie przereklamowany i nudny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz